tylko bez całowania! Grzegorz Kasdepke i emocje

jak setki polskich matek małych dzieci, naczytałam się już całkiem sporo opowiastek autorstwa tego pana
o Kacperku, Kubie i Bubie, Dominiku i Juniorze, Marysi, która nie chciała być księżniczką, dziwadłach z krainy portfela, "nakręconym" detektywie, nieokiełznanych przedszkolakach...
i mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić:
żaden współczesny autor piszący dla dzieci nie wywołuje we mnie takich emocji jak Grzegorz Kasdepke!
dobrze, niezupełnie on sam...
ściślej rzecz biorąc - teksty, które tworzy

i tak:
bywa, że chichoczę z uciechy wraz z dziecięciem, radośnie klaszczę w dłonie z zachwytu [ha! baszta! będzie basztą!*;)] pochłaniam treść zaciekawiona, wzruszam się przy wspomnieniowych wątkach, subtelnie doprawionych odrobiną rodzinnej miłości [pozdrowienia dla Kacpra i pani Magdy]
ale często (oj, chyba nawet częściej!) czuję się zaskoczona niespodziewaną pointą, zdezorientowana wobec postaw bohaterów i nikłego autorytetu dorosłych (hej! a co z wychowawczą rolą książki!?), a bywa, że nawet zniesmaczona i/lub zażenowana (to ma być niby śmieszne?)

czasem nawet odrobinę wbrew sobie sięgam po kolejne nowości (a przyznać trzeba, że płodne ma pan Grzegorz pióro)
i wznowienia - takie jak "Tylko bez całowania! czyli jak sobie radzić z niektórymi emocjami"
(copyright by Nasza Księgarnia 2008)


tym razem przekonał mnie temat przewodni
- ile jest bowiem książek dla maluchów, które bez patosu i przesadnego zadęcia, w prosty, obrazowy sposób opowiadają wprost nie tylko o radości, ale też tęsknocie, wstydzie, gniewie, wstręcie, poczuciu krzywdy, nudzie czy zazdrości?


a w dodatku podsuwają dzieciom i rodzicom pomysły na to, jak je okiełznać, albo pomóc komuś, kto je przeżywa*** na przykładach wziętych z życia (a dokładniej - przedszkola)?


mimo, że ponownie miałam przy lekturze mieszane uczucia (zdecydowanie nie podziwiam przedstawionych przedszkolnych przepychanek, ani stosunku autora do pora!),
warto było spojrzeć na niektóre dziecięce problemy prezentowane przez bardzo żywotną grupkę maluchów, okiem pani Miłki i jej pomocnika-pajacyka
i wziąć sobie do serca kilka ważnych prawd


zakrawa nieco na kpinę fakt, że oto autor opowiastek dla dzieci, którego poczucie humoru nie specjalnie do mnie trafia, ponownie pisze o sprawach, które sama traktuję bardzo poważnie,
a moje dziecko (po raz kolejny) świetnie się bawi przy lekturze i proste wyjaśnienia zawiłych (zdawało by się) stanów ducha przyjmuje bez mrugnięcia...

ale może właśnie w tym tkwi tajemnica popularności prozy pana Kasdepke - najwidoczniej trafia dokładnie tam, gdzie powinna - prosto do małych główek i serc :)


---
* o swoim zachwycie pięknie ilustrowaną książeczką przedstawiającą niestandardowe pomysły pewnej nie-księżniczki pisałam >>tutaj<<

** kolejne części cyklu - książeczki: "Kocha, lubi, szanuje... czyli jeszcze o uczuciach" oraz "Drużyna pani Miłki, czyli o szacunku, odwadze i innych wartościach" - recenzowałam dokładnie rok temu
przejrzałam swoją opinię ponownie i nie zmieniłam zdania,
możecie spokojnie zajrzeć >>tu<<

*** ulubiony fragment taty Janka: "jeśli zauważyłeś/aś, że Twoja koleżanka lub Twój kolega tęskni, to [...] podziel się z nimi jakimś smakołykiem" - podobno na niego ten sposób zawsze świetnie działa! :)


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz